sobota, 2 kwietnia 2016

Powrót do przyszłości

Trochę historii


Powroty bywają trudne. Bardzo. Po 20-30 latach nie istnieje już świat, do którego chciałbyś wrócić. Świat bliski zrozumiały i przyjazny. Wszystko co spotykasz jest całkiem nowe i inne niż pamiętasz. Nawet rzeczy wyglądające z pozoru na znajome,, mające znajome nazwy czy kształty po bliższym przyjrzeniu zmieniają się w obce dziwadła nie do opanowania zmęczonym rozumem.


Świat procesorów jest dobrym miernikiem szybkości rewolucji technicznej w jakiej jesteśmy zanurzeni od dziesięcioleci. Słynne w dobie tranzystorów prawo Moora  - jednego z założycieli Intela - o racjonalnej ilości tranzystorów w projekcie, która podwaja się co 1,5 roku pewnie obowiązuje do dziś. Oznacza to, że projekt, w którym kiedyś wystarczyło użyć 1-2 tranzystory dziś może (albo raczej powinien) być zbudowany na niezłym procesorze. W tej samej cenie i przy podobnym nakładzie pracy. Sterownik, kontroler, automat czy inny dowolny projekt realizowany dziś na mikroprocesorze powinien dać się zestawić w wersji działającej, prototypowej w ciągu kilku godzin, max 1-2 dni. Późniejsze jego dopieszczanie, optymalizacja, zamiana pajęczyny elementów w solidny układ na płytce drukowanej czy opakowywanie w przyjazne dla oka i użytkownika otoczenie to już końcowe choć trwające po wielokroć dłużej stadium projeku. Większość z niech nawet nie dotrwała do tego etapu pozostając na zawsze w dziwacznie zamrożonej rzeźbie przesterzenej tranzystorów, diod (diód) oporników i kondensatorów. Czasami trafił się rodzynek w postaci cyfraka choć przeważnie był to ekstrawagancki dodatek, z którym było zawsze więcej kłopotu niż pożytku.

Procesor .... to była już inna półka. Pomijając wiedzę i narzędzia (np.komputer), w które trzeba było się zaopatrzyć by takie coś okiełznać do działania. Taki projekt tworzył się tygodniami a i tak trzeba było to obudować dziesiątkami elementów dyskretnych niezbędnych do połączenia świata z Panem Procesoserm. Elektronicy znający 8080, 8085 czy późniejszego Z80 to była ELYTA. Równać się z nimi mogli tylko fachowcy od składania konfiguracji i uruchamiania pierwszych pecetów. Najczęściej byli to zresztą ci sami ludzie. Piękny świat fascynującej przygody z jednostką centralną, pamięciami, multiplekserami. Przyjemność tworzenia kodu w asemblerze, zabawa z bitami i bajtami dowolnie przerzucanymi przez rejestry z i do  pamięci, obrabianie ich w ALU czy wysyłanie w świat portami to pierwszy wirtualny świat jaki był dostępny młodym elektronikom. Możliwość funkcjonalnego zastępowania dyskretnych tranzystorów czy układów scalonych wirtualnym programem robiącym to samo, tworzenie połączeń komendą MOV a nie lutownicą było czymś co przyciągało każdego fascynata elektroniki. Później dopiero przyszedł język C, który zaczął powoli odseparowywać projektantów od hardweru.

Czy można dziś wrócić do elektroniki  bez procesorów. Można ale prawo Moora mówi, że to nie ma sensu. Widać to wszędzie w sklepie, na Allegro czy Aliexpresie. Co więcej - powrót do samych procesorów jest już niemożliwy. Próba zrozumienia i zapamiętania funkcjonalności wszystkich rejestrów, komend, portów, opanowanie tych wszystkich możliwości jakie dają dzisiejsze mikrokontrolery odrzuca już na wstępie >>>>>. Patrząc na nie z pozycji dawnego elektronika zagłębiając się się w strukturę wewnętrzną i analizując  poszczególne komendy dojdziemy do jedynego wniosku - to już nie dla mnie. Świadczą o tym choćby porzucone w kącie prototypowe płytki z PICami. Przebrnięcie przez podstawy działania współczesnych procesorów  tylko po to by na końcu zapalić przysłowiowego LED zniechęci każdego. A gdzie program, komunikacja z komputerem, oprogramowanie wizualizacyjne na tablecie, komorce, internet i chmura? Lepiej iść do sklepu i kupić gotowe urządzenie, a jeszcze lepiej zmówić je na aliexpresie.

Chyba, że zobaczysz dziesięciolatka,który bez problemu w ciągu godzinnej nauki pisze i uruchamia na płytce prototypowej jakiegoś procesora program symulujący np. światła sterowania ulicznego. Chłopaka, którego cała wiedza o kontrolerach polega na odczycie cyferki z numerami portów by można je było użyć do sterowania czerwonym, żółtym i zielonym ledem. A umiejętność programowania to umiejętność zestawiania klocków lego, których nie da się złożyć odwrotnie czy omyłkowo ( http://s4a.cat/).

Tak, to potrafi wkurzyć ale i zachęcić by rozpocząć przygodę z elektroniką w wersji 2.0. Tylko trzeba wróć nie oczekując, że ten świat będzie taki jak kiedyś.
Bo jest inny - jeszcze bardziej fascynujący i nieprawdopodobny niż przed laty!

cdn ......... może 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz