sobota, 22 kwietnia 2017

HOME IoT - tylko po co?

Dom inteligentny  a może przeintelektualizowany dom?

 

 

Po rocznych doświadczeniach można już co nieco powiedzieć o Home IoT (Smart Home).
Zacznę od wniosków - cóż nie są one optymistyczne.





Jak na razie cała para idzie w gwizdek a mówiąc mniej kolokwialnie to tylko jeszcze jeden zbędny gadżet dla internetowego geeka. Modelowy obrazek "masz cały dom w komórce" jest równie fałszywy jak reklama kredytu "z którym możesz wszystko".
Albo masz pieniądze i możesz wszystko albo masz kredyt i iluzję wszystkiego ciężko harując na spłatę kredytu i odsetek.
Albo masz dom i w nim żyjesz albo komórkę przez którą patrzysz na swój dom skupiając się na kolejnych bajerach dostępnych w aplikacji SmartHome.

Między bajki można włożyć opisy  uratowanego domu SMSem wysłanym właścicielowi przez inteligentną czujkę dymu czy ochrony przed totalnym zalaniem mieszkania dzięki zainstalowanemu systemowi odcięcia dopływu wody połączonego bezprzewodowo z inteligentnym (a jakże) czujnikiem wilgotności podłogi.
To są sytuacje ekstremalne i instalacja IoT dla takich celów to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Podobnie jak złożone systemy alarmowe, kuloodporne szyby i poczwórne zamki w stalowych drzwiach domu mających ochronić przed włamaniem i kradzieżą. Chociaż instalacja prostego monitoringu antywłamaniowego ma sens - działa w pewnej mierze zniechęcająco na potencjalnego amatora naszej własności. Przecież nigdy nie wiadomo czy właściciel nie jest przypadkiem jednym z tych naiwnych płacących miesięcznie 80-100 zł za namiastkę bezpieczeństwa jakiejś firmie ochroniarskiej.
Żaden jednak nawet najbardziej inteligentny system nie odstraszy zdarzenia losowego. A do zmniejszenia strat spowodowanych takim zdarzeniem wymyślono lepsze, prostsze i w sumie tańsze sposoby wyciągania pieniędzy od klientów - np. ubezpieczenia.

Pozostaje więc funkcja pomocniczości sytemu IoT w naszym codziennym życiu, w takich denerwujących drobiazgach, o których stale musimy pamiętać. Dobrze więc gdy ktoś/coś wykonuje je za nas. Ale podstawą jest tu zasada dobrego angielskiego służącego: ma być praktycznie niewidoczny dla domowników i gości a skuteczność i niezbędność jego działań widać dopiero gdy go zabraknie.

Mówimy więc o systemach w pełni autonomicznych i automatycznych, o maksymalnie prostej instalacji i konfiguracji oraz maksymalnie rzadkiej (nie częściej niż raz do roku) obsłudze. Cokolwiek bardziej skomplikowanego wymagającego naszej stałej interwencji via telefon/tablet/komputer po niedługim czasie zostanie zaniechane i jak każdy nieużywany organ - obumrze. Dodatkowy problem z takimi systemami to inni użytkownicy - żona,dzieci, rodzice, goście - nie podzielający niestety fascynacji sztuczną inteligencją. Dla tych osób system musi umożliwiać znaną im i akceptowaną obsługę tradycyjną typu włącznik na ścianie gdyż nawet pilot może być już barierą nie do przebycia. Wtedy i my zamiast pieczołowicie przedzierać się przez kolejne ekrany aplikacji i czekać na zalogowanie do systemu podejdziemy do takiego wyłącznika i opuścimy rolety czy zgasimy światła w całym domu. I to już będzie KONIEC naszego wysublimowanego IoT w komórce.

Czy w takim razie Home IoT to tylko ślepa ścieżka rozwoju domowej elektroniki?


Moim (i nie tylko moim) zdaniem -  w obecnej formie niestety tak. Brak bowiem najważniejszego elementu napędzającego ten rynek. POTRZEBY
Co takiego musimy mieć i za co chcielibyśmy zapłacić 100,1000 czy 5000 zł z bogatej przecież oferty domowej inteligencji. Czego nie da zrobić się prostszymi (czytaj tańszymi) środkami dostępnymi już dziś bez tej całej internetowej elektroniki?

Z doświadczenia z moim IoT wynika, iż jedyną naprawdę używaną non-stop funkcją jest automatyka pompy cyrkulacji CWU. Działa znakomicie, daje nieprawdopodobny komfort i chyba nawet jakieś oszczędności. Ale przecież nie potrzeba do tego żadnego złożonego systemu i to za kilka setek zł. Wystarczy na etapie budowy domu równolegle z rurą obiegową położyć kabel do czujki PIR sterującej bezpośrednio pompę. Koszt 80 zł . Nawet jeśli o tym nie pomyśleliśmy w czasie budowy wymarzonego domu to zawsze możemy złożyć sobie taki układ z dwu elementów  zakupionych za 30 - 50 zl na chińskim portalu.
Gdzie tu miejsce dla centrali IoT za 300-800 zł , czujników i elementów wykonawczych po 100-300 zł/szt czy też aplikacji w drogiej komórce?

Inne funkcje zaimplementowane z mozołem w systemie i możliwe do obsłużenia z komórki/tableta pozostają praktycznie nieużywane:
  •  sterowanie dowolnymi światłami w domu i poza domem - po co? jeśli wszędzie na wyciągnięcie ręki leżą piloty systemu ELRO AB440 obsługujące te same co IoT przełączniki radiowe. Czas wyłączenia światła pilotem to 1-2 sek (z ewentualnym dojściem do  najbliższego pilota 3-5 sek). Czas wyłączenia światła komórką - 10-20 sek ( o ile komórka nie ładuje się w pokoju na górze!). Funkcja używana jest jedynie demonstracyjnie jako pokaz możliwości systemu, uzdolnień i inteligencji konstruktora. 
  • sterowanie bramą garażową - fakt użyłem kilka razy w przeciągu roku tylko dlatego że mam taką funkcjonalność. Inaczej sięgnąłbym po leżącego na stoliku pilota.
  • termostat pieca CO - nie użyłem nigdy - działa pięknie ale ten tradycyjny na ścianie jeszcze lepiej.
  • pomiar temperatury w pomieszczeniach - ......
 Po prostu jest niewiele codziennych czynności w naszych domach, które dają się prosto i funkcjonalnie zautomatyzować by opłacało się instalować drogie centrale systemu IoT. A  jeśli nawet takowe by się znalazły (zmuszenie zmywarki czy pralki do pracy poza szczytem w godzinach tańszej energii, podlewanie ogrodu nocą) to standardowo sprzedawane urządzenia nie są w żaden sposób gotowe na jakiekolwiek próby zewnętrznego sterowania nie mówiąc już o ewentualnej kompatybilności z centralą IoT. A te co mają taką możliwość (np nowoczesne kotły CO) zazdrośnie strzegą swoich tajemnic komunikacji ograniczając możliwość współpracy  jedynie do dedykowanych urządzeń producenta kotłów.

Czy więc Home IoT jest bez szans w najbliższej przyszłości? Oczywiście nie. Tylko moim zdaniem przyjdzie z całkiem innej strony niż dzisiejsze próby SMART-lodówek czy SMART-pralek. Przyjdzie z pieniędzmi - i to nie tymi co je można zaoszczędzić ale z tymi co je będzie można, dzięki IoT, zarobić.

"- Jest interes do zrobienia.
- Interes? Ile można stracić?
- Co się mnie pytasz ile można stracić! Się mnie natychmiast zapytujesz ile można zarobić!
- Ile się zarobi, to się zarobi. Ja się pytam: ile trzeba mieć żeby ryzykować w razie, że się straci?"

To klucz do przyszłego Smart Home. Najpierw musi być interes do zrobienia. On na szczęście pojawia się już dziś. Powoli z ogromnymi oporami i szeregiem barier stawianymi przez dzisiejszych monopolistów dystrybucji energią - koncerny energetyczne.
To interes jaki zaczyna na energii elektrycznej robić tz. PROSUMENT. Na razie to kiepski interes bo trzeba oddać monopoliście za frajer 20-30% wyprodukowanej we własnej instalacji energii. W zamian dostajemy "usługę magazynowania" naszej energii w sieci energetycznej do czasu gdy będziemy jej potrzebować (np.  w nocy gdy nasza instalacja PV odpoczywa). 
Jeśli dzięki IoT pracujące w sieci urządzenia nie tylko zmniejszą koszty pobranej energii (np w czasie gdy ona jest najtańsza) ale będą wstanie zmaksymalizować zysk z produkowanej przez nas energii w domowej instalacji solarnej lub w wiatraku, rynek SMART HOME rozwinie się błyskawicznie w sposób naturalny. Jeśli do systemu dodamy jakiekolwiek magazyny energii (Powerwall Tesli, samochód elektryczny itp.), które wkrótce staną się standardem w instalacjach PV, to domowe systemy IoT staną się wręcz koniecznością.

Tak więc obecne zabawy Arduino, PRi, czy ESP to tylko wprawki do czekającej nas kolejnej rewolucji w naszych domach - tym razem w zakresie automatyzacji i integracji systemów i urządzeń.
W oczekiwaniu na te niewątpliwie piękne dla HOME IoT czasy możemy nadal delektować się SMART elektroniką w wydaniu mikroprocesorowym wciąż jeszcze po śmiesznie niskich cenach i z darmową dostawą do domu.

Więc ciąg dalszy niewątpliwie ma szansę nastąpić........


4 komentarze:

  1. Ja na swoim "podwórku" też stosuję pewne komponenty IoT/smartHouse i nawet się sprawdzają:
    - sterowanie światłem - najprostsza a wbrew pozorom to ogromna wartość którą rodzina docenia i już nie może bez tego żyć - część rzeczy działa na bazie prostej czujki ruchu - tu nie trzeba ynteligencji :)
    - pełne sterowaniem piecem (nie tylko termostat) - udało mi się skompensować niedopasowanie algorytmów pieca do mojego domu
    - sterowanie pomopą cyrkulacyjną - wiadomo dlaczego
    - sterowanie alarmem - sprawdza się zdalne uzbrajanie
    - pomiar zanieczyszczenia powietrza - zimą alarmuje rodzinę gdy trzeba zakończyć wietrzenie, bo akurat jakiś sąsiad zaczyna kopcić.
    Pozostałe funkcjonalności to tylko zabawa znudzonego inżyniera, który traktuje to jako hobby :)

    Dlatego zgadzam się, że obecnie w wersji komercyjnej to w 80% pompowanie kasy z klientów, 20% to realna wartość produktu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdalne uzbrojenie alarmu - tak to może się przydać. Dzięki

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń